Nastrój zimy i świąt zawitał u nas wraz z Ksawerym który prócz wiatru przyniósł nam śnieżycę.Sparaliżowała nam wszystko,dzieci ewakuowano ze szkoły,nieprzejezdne drogi setki osób utknęło na krajowej drodze w samochodach.Przez kilka dni żyliśmy tym bardzo intensywnie,nie tylko my ale cały kraj.A resztki śniegu na polach i załukach są jeszcze po dziś dzień u mnie w okolicy.Grudzień to w moim domu intensywne przygotowania na ten czas.W tym roku trochę bardziej smutny,pełen refleksji i zadumy bo nie ma z nami kogoś bliskiego.W tym roku prócz krótkiej wizyty u teściów i na imieninach u mojej małej bratanicy,która jest tez córką chrzestną mego męża a imieninki ma po Ewie co by rodzina na prezentach nie szczędziła :)....nie byliśmy nigdzie u rodziny(jak nigdy) ani nikt nas nie odwiedził.Co prawda to drugie trochę rodzinie utrudnialiśmy bo wyłączone zostały telefony przez okres świąt nikt nie mógł się dodzwonić.Z dala też od wirtualnego świata. Ci najbliżsi oczywiście o tym zostali poinformowani żeby się nie stresowali ze coś złego się może stało.Święta spędziłam na słodkim nic nie robieniu,trochę popracowałam nad haftami,trochę czytałam,trochę spałam.....i takim oto sposobem święta na szczęście minęły,nie składaliśmy życzeń,strasznie mnie w tym roku drażni "zdrowych wesołych świąt"bo wesołe dla mnie one nie były....tak wiec w tym roku święta były jakby koło nas...narzucając swój pomysł rodzinie(mąż się nawet cieszył z lenistwa) może i wyrządziłam komuś jakąś krzywdę,może ktoś się obrazi że nie odpisałam na smsa....ale jeśli ktoś rozumie smutek jak się kogoś straci zrozumie i mnie.Poniżej dzieło mojej mamy,serweta która powstawała 2 lata (z przerwami oczywiście) podczas jej walki z chorobą.Jak mówiła zajmując ręce nie myśli tyle.....Serweta ma długość o 110 cm i szerokość 90 cm,nie widać tego na stole bo mój ma 4 metry długości i 1,10 szerokości,serweta na nim to maleństwo :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz