tło

wtorek, 6 grudnia 2011

przygotowania do świąt

Dawno mnie tu nie było.Lecz zawirowania w moim życiu osobistym nie pozwalają mi na życie pełnią życia.Ale nie zamierzam tu znów narzekać jak to miało miejsce w kilku poprzednich wpisach.Chcę się wam pochwalić moja pierwszą świąteczną kartą jaką wykonałam w tym roku.Od jakiegoś już czasu zachwycam się kartkami innych robionymi haftem matematycznym.Technika ta wydawała mi się bardzo skomplikowana i czasochłonna.W końcu odważyłam się i ja.Wzór poszukałam w necie i tak oto przy wyjaśnieniach na blogu Agnieszki która zielonym masą takim jak ja wyjaśnia to łopatologicznie TUTAJ zabrałam się do mojej dziewiczej kartki. Oto efekty..jeszcze nieskończonej kartki.Zrobiłam ją w jeden wieczór zachwycona prostota tej techniki.Zdjęcia robione przy świetle lampki.Postaram si ę ja potem pokazać w całości sfotografowana przy dziennym oświetleniu wraz z inną kartką którą mam zamiar dzisiaj(jeśli nic mi nie przeszkodzi)skończyć.

środa, 26 października 2011

Rozstania.....

Jak zapewne większość z was..mnie też pochłonęły portale społecznościowe.Uważam je za bardzo fajną rzeczą w moim życiu.Dzięki nim można odnaleźć starych znajomych,nawiązać nowe...Na listach moich znajomych zrobiło się dość tłoczno...był bowiem czas gdy przyjmowałam do grona znajomych nawet takie osoby które znam nawet przelotnie i poza numerem statystycznym na mojej liście nie byli dla mnie nikim więcej.Dzisiaj więc postanowiłam zrobić z tym porządek.Przeglądając moje listy znajomych zastanawiałam się kiedy ta osoba ostatnio była u mnie widziana,kiedy napisała do mnie choć słowo,kiedy z nią na żywo rozmawiałam i takie tam.Z jedna osobą szczególnie ciężko było mi się rozstać,ja w jego życiu pojawiłam się cicho...nie pamiętał mnie ale przyjął do swych znajomych,potem sobie na czacie to wyjaśniliśmy kim ja jestem....kilka razy pisaliśmy ze sobą..taki przyjaciel od wszystkiego.....ostatnio napisałam mu o swoich kłopotach w domu...o chorobie rodziców i tym jak mi ciężko...i potraktował mnie niezbyt miło.....myślałam że mam prawo pisać o takich rzeczach z nim tym bardziej że wcześniej ja wiele razy na żywo słuchałam jego wywodów o jego chorym ciężko synu.....przykro mi się zrobiło.bo naiwnie myślałam że przyjaźń miedzy kobieta a facetem jest możliwa....pomyliłam się.....a każda więź niezależnie od jej natężenia  wymaga podtrzymywania z obu stron..a to była taka przyjaźń jednostronna,gdy byłam mu potrzebna wiedział gdzie jestem,a w drugą stronę on nigdy nie miał dla mnie czasu...niemniej żałuję że tak się stało bo nadawaliśmy na tych samych falach....ciekawe kiedy zauważy moje zniknięcie...jeśli w ogóle zauważy.....

sobota, 22 października 2011

Metryczka


Już ponad miesiąc temu moi dwaj bratankowie zostali ochrzczeni a ja dopiero teraz wkładam zdjęcie ukończonej dla nich metryczki.Niestety ciągłe wyjazdy i inne nie cierpiące zwłoki zajęcia pochłaniały mnie tak bardzo iż nie zaglądałam ty ostatnio.Obecnie mój czas dzielę pomiędzy dom,ogród i wyjazdy głównie do szpitala do mojej mamy.Zaczęłam trochę szydełkować aniołkowe głowy z których potem powstaną frywolitkowe anioły na choinkę.Ciągnie mnie jednak teraz też do haftowania,pomyślałam że wyhaftuje koleżance mojej córeczki(ma ona 31 grudnia urodziny)zakładeczkę do książki z misiem TT wyglądającym zza drzewa.Wzór znalazłam ale jest on tak rozmazany że nieczytelny...szukam innego jakby ktoś miał czytelny wzór takiego miśka poproszę o podzielenie się.Oto zdjęcia skończonego dzieła...też misie zresztą...trochę zmieniłam niż na wzorze..z lenistwa....

czwartek, 15 września 2011

Zaradnym być....

Wiele razy przeglądając różne blogi...strony z twórczością,robótkami itd.zastanawiałam się czym te kobiety zajmują się że maja czas na to wszystko.Moja pasja jest i jakby zawsze ze mną była...bo moja mama haftował,szydełkował itd.jako mała dziewczynka patrzyłam na nią i podziwiałam.Teraz sama jestem mamą...mam dom ogród,firmę i moje pasje na które nie mam czasu...Wiec albo zbyt dużo mam na głowie albo jakaś niezaradna jestem....Jak wy to robicie kobitki chodzicie do pracy,też macie domy czy mieszkania i dzieci...i macie na to wszystko czas..podziwiam i zazdroszczę zaradności....

piątek, 9 września 2011

Zaduma...

Metryczka powstaje nadal...są dni że rośnie w oczach i takie że jest nietknięta.Do niedzieli raczej do niej nie usiądę bo nasze stowarzyszenie w sobotę(jutro)organizuje piknik"Babie lato"Wiadomo..to lato należało do nas...bab z wioski i leci babie lato więc nazwa jak najbardziej na czasie.Dziś spotykamy się by gotować zupę chrzanową którą to osoby przybyłe na piknik będą mogły zakupić za symboliczną kwotę...naleweczka jest teraz zlewana,będzie doprawiona miodem i mam nadzieję że będzie na nią popyt.Obok zdjęcie zalanego spirytusem chrzanu..jak widać ma piękny złocisty kolor..a smakuje...jednym słowem trunek dla odważnych,najlepiej spożywać w ilościach aptekarskich.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Powroty do codzienności

Już za drzwiami nowy rok szkolny i szkolny kierat.Jestem rodzicem 2 dzieci i mnie też on dotyczy.Ostatnie 2 tygodnie pełne były wrażeń i wydarzeń.Na świat przyszli moi bratankowie w związku z tym kilka dni euforii  :).Miałam też weekendowych gości a co za tym idzie trochę z tym załogi więc nie było czasu na pisanie.wraz z naszym stowarzyszeniem szykowaliśmy stoisko pokazowe na gminne dożynki.Ja zaofiarowałam się że zrobię zdrowotną naleweczkę z chrzanu .Bo to własnie on był naszym motywem przewodnim.W naszej wiosce jest mnóstwo chrzanu rosnie dosłownie wszędzie z tąd ten pomysł jednej z pań.WYPALIŁ!!!!! Wszyscy zachwycali się naszym stoiskiem i naszymi specjałami...nalewką też.Zazdrość pań ze stoisk innych wiosek była tym większa że bardzo dużo ważnych osobistości przychodziło własnie do nas i zostawało na dłuzej lub wracali po kilka razy.Postawiłysmy sobie wysoko poprzeczkę tymbardziej że to był nasz debiut.Już myslimy o przyszłym roku ..czym by tu zaskoczyć.Ale my ostrze kobitki co nie chrzanią i raczej zdołamy własnym aspiracjom.Pózniej może wkleje jakies zdjecia ....z naszej imprezy debiutanckiej... a oto i nasze stoisko

czwartek, 11 sierpnia 2011

Niecodzienne znalezisko

Dzisiaj mój mąż robiąc porządki w naszym obejściu natknął się na coś niespodziewanego.Otóż w stercie starej słomy odnalazł gniazdo pani jeżycy.Znalezisko było na tyle niecodzienne że były w nim maleńkie jeżyki w ilości 6szt.Pierwszy raz w swoim życiu zobaczyłam tak małe jeże-zapewne z początku tego tygodnia.Niestety pani jeżyca musiała się przenieść ciut dalej ze swoją gromadką,gdyż w tym miejscu które ona sobie wybrała będzie stała maszyna i życie jej jak i maleństw byłoby zagrożone.Mam jedynie nadzieję że pomimo przenosin pozostanie z rodziną w okolicach naszej posesji


wtorek, 9 sierpnia 2011

Wytchnienie


Po zwariowanym ostatnio okresie(jakim jest czas żniw),postanowiłam dać sobie chwilę na wytchnienie.Jako że w mojej miejscowości organizowany był jednodniowy wypad do Lichenia postanowiłam i ja z niego skorzystać.Tak więc nie zważając na nic zapakowałam się o 7,00 do autokaru i ruszyliśmy.W domu zostawiłam zapracowanego męża i dzieciaki,jak wytchnienie to wytchnienie od nich też.Cały dzień spędziłam rozmyślając,modląc się i rozmawiając ze spotykanymi ludzmi i towarzyszami podróży.Naładowana energią wróciłam do domu i zaraz wciągnął mnie wir,kolejne dni spędzałam na pracy w ogrodzie i domu...i jedno i drugie ostatnio strasznie zapuszczone.Metryczka powoli się robi,moja spiżarnia zapełnia się smakołykami na zimę...ale o tym następnym razem.Powyżej zdjęcie tego pięknego miejsca

środa, 13 lipca 2011

Pozory mylą...


Anegdota z cyklu"nie szata zdobi człowieka".Ostatnio wiele się nasłuchałam o tym że mój tato to pijak.Większość z takich wniosków wysnuto na podstawie wyglądu i stanu jego wątroby.Dzisiaj spacerując sobie po trawniku i szukając grzybów,przypomniało mi się pewne zdarzenie którego byłam świadkiem.Osiem lat temu(pamiętam bo byłam w pierwszej ciąży)przy okazji wyjazdu do większego miasta nasi znajomi zabrali się by poszukać samochodu dla swojej rodziny.Mąż miał być tym który ewentualnie coś tam doradzi bo swego czasu wszelkie nowinki techniczne miał w małym paluszku.Odwiedziliśmy któryś z kolei salon samochodowy,nazwy nie wymienię by nie było reklamy.Napiszę tyle że były to samochody z hiszpańskim temperamentem....Oprócz nas i naszych znajomych w salonie było małżeństwo około 50.ich wygląd i sposób bycia można podłożyć pod piosenkę Elektrycznych Gitar"Jestem z miasta" w ich przypadku "jestem z ulicy" co widać słychać i czuć.Z wyglądy ludzie którzy lubią napoje wysoko % co było zresztą czuć....Ledwo przekroczyliśmy pró salonu podeszło do nas dwoje facetów którzy zaraz chcieli się nami zaopiekować.Powiedzieliśmy że my razem na co jeden z nich robiąc smutną minę odszedł.Do tamtego małżeństwa nikt nie podszedł ani się nie interesował.Pan"żul" poprosił odchodzącego pana o zademonstrowanie najdroższego modelu jaki był w salonie.Pan się zdziwił ale zaczął prezentować auto co według mojej oceny zrobił po łebkach na odczepne.Ale kupujący pytali i oto i tamto,wsiedli do auta na co pan sprzedający się krzywił(po wyjściu państwa z samochodu popsikał wnętrze odświeżaczem)..a oni chodzili oglądali.W końcu zażądali jazdy próbnej...na co pan sprzedawca stwierdził że jeżeli są zainteresowani kupnem to owszem ale nie sądzi by tak było a salon nie świadczy usług taksówkarskich.Małżeństwo poczuło się bardzo urażone i zażądało kierownika(kierownik był przed nimi właśnie).Wtedy pan stwierdził że stracił on konkretnego kupca,bo on chciał kupić zaraz płacąc gotówką,otworzył neseser a tam było pełno kasy(ten samochód w salonie był za ponad 80tyś zł)Pan kierownik zrobił się najpierw czerwony potem blady i zaczął państwa przepraszać.Oni tylko podziękowali i wyszli wsiedli do czekającej właśnie na nich jak się okazało taksówki i odjechali....ta scenka nauczyła mnie że człowieka można poznać dobrze dopiero po tym jak traktuje innego człowieka ..... to co widać nie mówi o nim nic...a na zdjęciach pierwsze grzyby z trawnika pod świerkami

wtorek, 12 lipca 2011

Nocne robótki

Ostatnio moje życie podzielone jest pomiędzy dwoma domami-rodzinnym i małżeńskim : ).Do domu rodzinnego jeżdżę kilka razy dziennie-na telefon i obowiązkowo robię rano zakupy a po południu jadę pomagać w opiece nad tatą.Wczoraj na półtorej godziny zawitałam też do mojego zarośniętego ogródka(pomiędzy deszczami).Dziś słonecznie i ciepło więc myślę że dam radę dłużej w nim popracować.Wieczorami i nocami(gdy nie mogę spać z natłoku myśli i zmartwień) gdy cały mój dom i okolica pogrążeni są we śnie...ja przy radiu -w którym nocą lecą najlepsze kawałki -robótkuję......Pracuję oczywiście nad metryczką dla moich bratanków...bratowa od tygodnia już w szpitalu na podtrzymaniu(mam nadzieję że zdążę do czasu aż będą chrzciny).Brakuje mi 3 kolory mulin-już zamówione czekam na dostawę.
Kilka dni temu ku zaskoczeniu całej rodziny zakwitł niespodziewanie kwiat.Ostatnimy czasy moja dbałość o kwiaty ogranicza się jedynie do podlania,jakie więc zaskoczenie dla mnie był ten cudowny -znajomy zapach jaki rozlewał się w pokoju kiedy tylko się tam weszło.Zlokalizowanie tego zapachu w mojej głowie trwało 1 dzień aż nagle mnie olśniło-HOJA..tak pachnie kwiat hoji.Szybo pobiegłam do pokoju by poszukać kwiat-jest jeden mały koszyczek ale wieczorami pachnie aż zatyka dech w piersiach.Sukces odniosłam po 10 latach uprawy

środa, 6 lipca 2011

Pracuję nad metryczką...



Od wczoraj moja bratowa znajduje się w szpitalu...do końca wyznaczonej ciąży jeszcze 2 miesiące ale jest już tak żle że ją położyli.Jako że to ciąża blizniacza a w bliskich szpitalach brak 2 inkubatorów wysłali do wojewódzkiego.Może to i lepiej bp mają dobre opinie nad opieką takich własnie ciąż.Gorzej z moim bratem bo oprócz zajmowania się pociechą która została w domu i codziennymi obowiązkami jest jeszcze mama  która nie wszystko może i tata w szpitalu.Tak więc by go odciążyć to ja dziś jadę do szpitala..Na okoliczność narodzin dzieciaków od jakiegoś tygodnia dziergam metryczkę.Głównie nocami bo wtedy mam czas...ale od niedzieli brak czasu nawet w nocy więc nie dziergam póki co...a tyle zrobiłam

wtorek, 28 czerwca 2011

Co dalej......

Wczoraj przeprowadzono operację......nie do końca się udała bo wycięto tylko częściowo to co zamierzano wyciąć.....więc udała się ale.....lekrz stwierdził że do reszty nie miał dobrego dojścia...może mówił prawdę a moze stwierdził że juz nie ma co bo zbyt mocno rak zniszczył wątrobę...nie wiem co mysleć....rokowania nie są pomyslę może pół roku moze rok...a może za kilka dni.....moja mama wczoraj była na chemi(miała być ostatnia) a jeszce 5 dołozyli....staram się trzymać fason...ale w środku...

sobota, 25 czerwca 2011

Witajcie ...powróciłam

Powróciłam po długiej nieobecności.Moją absencja spowodowana była kłopotami rodzinnymi.Niestety kłopoty są nadal .....Zachorowali moi rodzice...najpierw okazało się że mama ma guz na piersi =rak....i miała w lutym operację ......potem okazało się ze z tatą jest coś nie tak dostał silnych bóli brzucha i zaczął robić się żółty...brat zawióżł go do naszego szpitala...karetką przewieżli do wojewódzkiego...oni odesłali do zakażnego...w końcu trafił do specjalistycznego(na wątrobowców).....wszędzie diagnoza jedna-marskość wątroby z powodu nadużywania alkoholu...tyle że on nigdy nie był alkoholikiem a naszym kochanym lekarzom nie chiało się zgłębiać dlaczego wątroba zniszczona pomimo że i on i jego rodzina(czyli my wszyscy) zarzekała się ze nie było nigdy nadużywania alkoholu....w końcu różnymi ścieżkami przychylności co niektórych lekarzy w kolejnych szpitalach robiono kolejne badania.W sumie w ciągu półtora miesiąca zaliczył 7 szpitali....ale mamy diagnozę-guz wątroby...ukryty gdzieś w środku tak iż zwykłe USG go nie wykazywało,jednak na tyle duży że zagraża życiu i trzeba szybko operować bo postępuje szybko zniszczenie wątroby....Kolejny problem to znalezienie odważnego który to zoperuje bo zabieg dużego ryzyka i skomplikowany.....podjął się tego jeden szpital( i lekarz )z trzech( w Polsce) jakie w tym się specjalizują...operacja będzie w poniedziałek......Wszystkie odwiedzające mego bloga proszę o modlitwę w intencji pomyślnej operacji.....Wkrótce napisze co dalej.....

poniedziałek, 7 lutego 2011

Urodzinowe zaproszenie

Dziś urodziny właścicielki tego bloga tu...często odwiedzanego przeze mnie...Z okazji swoich okrągłych urodzin ogłasza candy....losowanie w dniu urodzin jej męża   Poniżej bukiet róż-prezent urodzinowy

Zapomniane krzyżyki


Uwielbiałam kiedyś haftować..zwłaszcza krzyżykami.Ale wiadomo gdy dzieci są małe brak czasu na wszystko zwłaszcza na swoje pasje.Może inne kobitki są bardziej zaradne niż ja i potrafią wtedy wygospodarować czas dla siebie.Ja miałam jeszcze na głowie babcie(miała 86 lat)-niestety odeszła parę dni temu.Jak wiecie dzieci już mam większe i powoli mam coraz więcej czasu dla siebie.Moim postanowieniem noworocznym było wskrzeszenie pasji krzyżyków .Miłość pod serduchem jest tylko kanwy brak.W miasteczku nieopodal w jedynym sklepie pasmanteryjnym jest kanwa ale pocięta na kawałki 50x50 i 20x45..koszmar a mnie się marzy by wyhaftować obrus.W najbliższych dniach pojadę dalej do dużego miasta i tam poszukam kawał porządnej kanwy.Przedstawiam wam moje ostatnie dzieło krzyżykowe..przypomniałam sobie o nim ostatnio gdy wymieniałam serwetę na ławie..

niedziela, 6 lutego 2011

Zapraszam....

Buszując w necie po ciekawych blogach znalazłam zaproszenie do zabawy u ReniTUTAJa wygrać można takie szydełkowe cudeńko...

Szydełkowe początki

Dziś pochwalę się jajkami szydełkowymi.To również mój pierwszy raz jeśli chodzi o jajka bo szydełkiem operuję już lat kilkanaście.W internecie znalazłam wiele wzorów....ale kupiłam też gazetę z wzorkami miedzy innymi jest w niej dużo wzorków typowo wielkanocnych.Oto pierwsze dzieła wykrochmalone w preparacie "ługa"-czytałam że najlepszy do tego typu robótek-PRAWDA!!!!Niektóre wychodzą bardzo jajowate...inne mniej, zależy to niestety od tego w jaki sposób nadmucha się balon...Powstanie ich na pewno więcej..ale ostatnie kilka dni co innego zaprzątało mi głowę i nie miałam czasu przysiąść by coś zrobić.

wtorek, 1 lutego 2011

Wielkanoc się zbliża....

Wiem wiem jeszcze do niej daleko..lecz ja już zaczęłam przygotowania...bo ciężko mi się z wszystkim będzie wyrobić.Zaczęłam od zakupienia gazetek ze wzorami szydełkowych koszulek na jajka.Pierwsze już zrobione ale pokarzę kiedyś tam.Zawsze podziwiałam ozdoby robione metodą karczochową.Zachwycałam się zawsze i mimo iz wydawało mi się to proste nigdy nie próbowałam tego.Kiedyś już kupiłam jajka styropianowe a wczoraj pudełko szpilek(zbyt długich wyszło w praniu)i wstążeczki.Powstaną 3 jajka 2 dla moich dzieci jedno dla bratanicy.Na zdjęciach obok moje pierwsze karczochowe cudo-trochę koślawe i krzywe...no ale to pierwsze więc czuję się usprawiedliwiona.A u mnie ciągle chora...dzisiaj byłam po nowy antybiotyk...bo poprzedni mało że nie zadziałał jak należy to nabawiłam się roztroju żołądka....oby do wiosny...

środa, 26 stycznia 2011

Choroba....

Dopadła mnie niestety infekcja...Od jakiegoś tygodnia walczyłam z katarem-katar wiadomo leczony nieleczony trwa 7 dni.....A po siódmym dniu u mnie zaczął się straszliwy kaszel..taki który w nocy nie pozwalał spać.Poszłam do mojego doktorka i okazało się że to początek zapalenia oskrzeli....Tak więc antybiotyk i raczej siedzenie w domu(raczej bo ciężko wykonalne w moim wypadku).tak więc raczej sobie siedzę poleguje..niestety wczoraj byłam zdechlak i więcej spałam niż byłam.Dziś niby już lepiej...może pofrywolitkuję....Póki co otulam się w wełniany szal(zrobiony kiedyś już tam)i popijam ciepłą herbatkę z cytrynką...A od poniedziałku ferie  mają i moje dzieci i ja....Mogę spać dłużej tak do 8....

piątek, 21 stycznia 2011

Szydełkowe zmagania

Jakiś czas temu pisałam że nie mogę dokończyć zaczętej już dawno temu serwetki....Niestety zbrakło mi kordonka a nie mogłam w żadnej znajomej pasmanterii poszukać.Dałam też ogłoszenie na forum" nasze hobby"jeśli ktoś nie zna-zapraszam Tutaj.Od zanjomej z tego forum dowiedziałam się że już nie produkują  tego kordonka-a był to kordonek z Aniluxu z Jeleniej Góry..Wczoraj przy okazji załatwiania pewnych spraw służbowych wstąpiłam z mężem do pewnej nieznanej mi pasmanterii i o dziwo mieli tam ten kordonek...Oczywiście zaraz kupiłam w ilości 5 szt..a oprócz tego jeszcze kilka innych rzeczy...oto one

czwartek, 20 stycznia 2011

Pierwsze Candy Marzycielki

Zapraszam was na Candy u Marzycielki...to jej pierwszy raz...Zapraszam was do odwiedzenia jej bloga i uczestnictwa w zabawie....Tutaj

Myszorek

Chcę wam przedstawić Myszorka...starszego brata Angeliny.Szydełkowałam ja...zszywał,przyszywał mój syn....Uważam bowiem że facetowi zawsze przyda się taka umiejętność.Mam też świadomość tego że wychowuje go dla innej kobiety...mi samej miło by było gdyby mój mąż sam przyszywał sobie guziki do koszuli(tak jak np. mój brat ....).nie mówię tego dlatego że jestem leniwa....dzięki takim umiejętnościom facet nie bywa taki bezradny podczas kryzysowej sytuacji....

sobota, 8 stycznia 2011

Cuda do wygrania

TUTAJ-przejdziesz do bloga
Do wygrania przepiękny zestaw materiałów i dodatki ....Dodatkowe kupony materiałów...kolorystyka nagrody -różowa...ale jest też inna opcja...jednym słowem do wyboru do koloru...

Moje serwetki

 Kiedyś pisałam o tym że swego czasu zakochana  byłam w szydełku i powstało z tej miłości wiele pięknych(bardziej lub mniej)rzeczy.Przy okazji wyjmowania ich z szaf i szklanych półek(których dużo u mnie),prania i krochmalenia ...kilka z nich


czwartek, 6 stycznia 2011

Pracowite świeto

Dziś święto.Czas wolny spędziłam na uczeniu dziecka jazdy na łyżwach i dzierganiu myszorka dla synka.Oczywiście mimo iż prawie cały zrobiony to jeszcze nie skończony.Żeby odetchnąć od szydełka(frywolitki w puszcze zamknięte czekają na natchnienie)usiadłam do maszyny powstała poduszeczka do walających się wszędzie igieł.Poświęciłam na nią kawałek starych spodni..

wtorek, 4 stycznia 2011

Angelina

Ostatnio po wielkich błaganiach córki powstała Angelina....dzięki wskazówkom    " mysztrzyni"  Bovary powstała moja własna myszka.Mam już zamówienie na podobną tylko chłopca od synka....Idealna ona nie jest ale sprawiła wiele radości mojej córce i to jest najważniejsze